niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział I "Sekret ujawniony"

                Na łóżku w izdebce Gellerta siedział jakiś nieznajomy mężczyzna. Wyglądał bardzo dziwnie. Pomimo tego że temperatura była bliska 25 stopniom miał na sobie płaszcz z niedźwiedziego futra, a na głowie kołpak. Był bardzo chudy, miał trójkątną twarz z głęboko zapadniętymi, czarnymi oczami. Miał długie, kruczoczarne włosy, długie, cienkie wąsy i brodę splecioną w warkocz. W ręku trzymał drewnianą laskę zakończoną złotą kulą, spod której dało się dostrzec lekko wystający ostry koniec. On i Gellert patrzyli sobie w oczy przez kilkanaście sekund, aż w końcu nieznajomy wstał i podszedł bliżej. Dopiero teraz dało się dostrzec, jak bardzo był wysoki. Gellert cały czas stał wryty w ziemię, nie mogąc ruszyć się z przerażenia. W końcu nieznajomy uśmiechnął się i przemówił:

-Witaj, Gellercie.

Głos miał dość ciepły i melodyjny. Uśmiechnął się, co dodało chłopcu otuchy. W końcu i on zebrał w sobie odwagę i odpowiedział:

-Dzień dobry. Kim pan jest i skąd zna pan moje imię?
-Mam na imię Vladimir i chcę z tobą porozmawiać. Usiądź, proszę, i nie bój się.

Gellert usiadł przy swoim biurku i wpatrywał się jak osłupiały w przybysza. Vladimir podszedł do okna i wyjrzał przez nie, tak jakby chciał się upewnić, że nikogo nie ma w pobliżu. Zasłonił zasłony, po czym podszedł do drzwi i stuknął w nie swoją laską, mamrocząc pod nosem jakieś słowa, które Gellert zrozumiał jako Muffliato. Odwrócił się do Gellerta i podszedł do niego, uśmiechając się.

-Masz może ochotę na coś do jedzenia bądź do picia? Wyglądasz bardzo mizernie.- zapytał Vladimir.

Gellert, który po wypadku z nożyczkami nie dostał kolacji, poczuł że wnętrzności skręcają mu się z głodu.

-Tak, poproszę, jeśli pan coś ma.

Vladimir machnął swoją laską w kierunku biurka Gellerta i… stało się coś niezwykłego. Zupełnie z niczego, na biurku pojawił się talerz, a na nim trzy naleśniki polane czekoladą i kilka ciasteczek, a także kieliszek z lodami i szklanka jego ulubionego soku porzeczkowego. Gellertowi szczęka opadła, kiedy to zobaczył.

-Jak pan to zrobił?- spytał oszołomiony dziełem przybysza Gellert
-Ty też możesz robić takie rzeczy, mój drogi chłopcze!- odparł Vladimir
-Mogę to robić? Niby jak?
-Mój drogi! Jesteś czarodziejem!

Gellert przez chwilę myślał, że to efekt tego że uciekł dzisiaj w porę kąpieli i miał woskowinę w uszach, przez co nie zrozumiał dokładnie tego co powiedział Vladimir. Przetarł więc uszy i zapytał:

-Przepraszam, kim jestem?
-Czarodziejem! I to bardzo dobrym czarodziejem! Wystarczy tylko, że zostaniesz odpowiednio wyszkolony!
-Ja? Czarodziejem? Ale jak to możliwe?- zapytał zdumiony Gellert.

Vladimir odetchnął ciężko, po czym spojrzał na Gellerta i odparł:

-Powiedz mi, Gellercie- czy nigdy nie zdarzyły się wokół ciebie żadne dziwne rzeczy? Nic ci się nie przytrafiło? Kiedy bałeś się czegoś? Kiedy byłeś zły bądź podekscytowany?

Teraz Gellert przypomniał sobie to wszystko, ten dzisiejszy wypadek z nożyczkami czy też historię z usiłowaniem zabicia go. Próbował to wszystko sobie przemyśleć jedząc naleśniki. Ale skoro te naleśniki, lody i sok który otrzymał od Vladimira nie były żadnym złudzeniem, ale realnie się przed nim zmaterializowały, bo przecież Gellert zjadł to wszystko, to znaczy że to musi być prawda… Zresztą, tkwił tu już tak długo, w tym sierocińcu gdzie nie zaznał żadnych ludzkich uczuć, że był w stanie uwierzyć we wszystko, nawet w największą bzdurę, byleby się stąd wydostać. Zjadł i wypił wszystko, po czym spytał Vladimira:


-Co mam właściwie zrobić?
-W tym momencie połóż się i wyśpij. Zostawiam ci dzwonek (tu znowu machnął swoją laską, tym razem w kierunku jego szafki nocnej, a natychmiast zmaterializował się tam mały, srebrny dzwoneczek), który obudzi cię punktualnie o szóstej rano. Będę już tu na ciebie czekał. Wyruszymy z samego rana.
-Ale…- zaczął Gellert, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Vladimir zniknął równie niespodziewanie, jak się pojawił. Usłyszał tylko cichy trzask i…nie ma. Znowu jest tylko on. Przetarł oczy. Nadal nic. Przez chwilę zaczął się zastanawiać czy to nie była tylko iluzja wywołana zmęczeniem (była już późna noc), ale kiedy spojrzał na swoje biurko zobaczył puste naczynia po zjedzonej przez siebie dopiero najlepszej i najbardziej obfitej kolacji w całym jego życiu. Kładł się spać wiedząc, że ten koszmar się już kończy, że jutro wróci po niego Vladimir i nie będzie już musiał siedzieć tutaj i być ciągle bity i poniżany, nie będzie musiał być w miejscu gdzie wszyscy mu mówią jaki ma być i co ma robić. Będzie w miejscu, gdzie będzie całkowicie wolny.

2 komentarze: